Śmierć “Anody”
Śmierć “Anody” Jana Rodowicza pozostaje do dziś niewyjaśnioną zagadką. Po lekturze książki Piotra Lipińskiego “Anoda – kamień na szańcu” postanowiłam, że przytoczę tutaj kilka faktów i ciekawostek, do których dotarł p. Piotr i od razu chciałam też gorąco polecić lekturę tej książki.
Jan Rodowicz “Anoda” ur. 7.03.1923 r. jest jednym z bohaterów książki “Kamienie na szaniec” Aleksandra Kamińskiego. Bierze udział w Akcji pod Arsenałem. To on dowodził sekcją butelki, w trakcie akcji został draśnięty w szyję, miał przestrzelone spodnie i rękaw. Uciekając spod miejsca akcji Meksyk II – bo taki kryptonim nosiła akcja odbicia Jana Bytnara Rudego spod Arsenału, pomógł postrzelonemu “Alkowi”. Za udział w akcji został odznaczony pierwszym Krzyżem Walecznych. Podczas wojny był postrzelony w lewą nogę, lewe płuco, lewe ramię i łopatkę, został ranny odłamkiem granatnika w lewy łokieć, a przy ewakuacji na Pragę, spadając z noszy złamał lewą rękę.
Brał udział w wielu akcjach, a koledzy nazywali go “Człowiekiem 1000 i 1 przygody”.
Anoda brał udział w Powstaniu Warszawskim, walczył w Zgrupowaniu AK Radosław, w Batalionie “Zośka”, w 2. Kompanii “Rudy”, był zastępcą dowódcy plutonu “Felek”. Walkę rozpoczął od Cmentarza Żydowskiego, brał udział w zdobyciu Gęsiówki, przeszedł cały szlak bojowy – od Woli, przez Stare Miasto, kanały, Śródmieście Północne, Górny Czerniaków, a pod koniec Powstania bardzo poważnie ranny został przeprawiony na Pragę. Lekarzom, po 3 transfuzjach krwi udało się Go uratować. Przeżył wojnę, do domu powrócił jako inwalida wojenny. Następnie rzucił się w wir pracy, aby jak najszybciej stworzyć słynne Archiwum Batalionu “Zośka”. Zbierał wszystkie materiały i dokumenty, nawet udało mu się stworzyć specjalne biuro, w którym przepisywano na maszynie dostarczone materiały, listy, czy wiadomości.
Aresztowanie
Jan zostaje aresztowany przez UB w Wigilię 1948 r. Gdy Go zabierano Matka wsunęła mu w kieszeń opłatek, a on przytulając ją miał powiedzieć krótkie słowo “Archiwum”. Pudła z dokumentami trzymał na szafie, Rodzice od razu zaczęli je ukrywać u zaprzyjaźnionych osób i sąsiadów. “Anodę” przesłuchiwano i przetrzymywano w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego przy ul. Koszykowej (dziś Ministerstwo Sprawiedliwości – gdzie można zwiedzać Cele bezpieki).
Przesłuchiwał Go Wiktor Herer, oraz Bronisław Kleina. Wiadomo, że pytano Go o próbę porwania przez żołnierzy AK rosyjskiego generała, którego miano następnie wymienić na Jana Mazurkiewicza “Radosława”. Herer wspomniał również, że Anodę aresztowano w związku z wybuchem pieca w Belwederze, w momencie, kiedy przebywała tam żona Feliksa Dzierżyńskiego – Zofia. Wybuch był tylko nieszczęśliwym wypadkiem, ale próbowano insynuować spisek studentów Politechniki Warszawskiej, do których należał Jan.
Czy Jan był torturowany?
Czy faktycznie skakano po nim, miażdżąc mu wszystkie żebra i wnętrzności?
Czy wyskoczył z okna 4 piętra, podczas przesłuchania?
Czy został zastrzelony?
Śmierć “Anody”
Ze śmiercią Jana Rodowicza związanych jest wiele niewiadomych. Ubecy, w tym Wiktor Herer, czy Kleina, pamiętali to przesłuchanie, ale ich wypowiedzi były zbieżne z opublikowaną wersją, że wyskoczył z okna. Tłumacząc, że w budynku byli różni interesanci i nie można było bić, że tylko rozmawiali z Jankiem, który był miły i nawet rozmowny. Tajemnicę śmierci zabrali ze sobą do grobu. Jaką główną przyczynę zgonu podano krwotok z tętnicy głównej.
Jan Rodowicz, poza gromadzeniem informacji i wspomnień z czasów Powstania od swoich towarzyszy broni – Zośkowców, również rozpoczął prace ekshumacyjne w mieście. Tak, by żołnierze Batalionu “Zośka” jak razem walczyli, razem też spoczęli na Powązkach Wojskowych w kwaterze Białych Brzozowych Krzyży. Współpracował z zakładami pogrzebowymi i do jednego z nich przywieziono zawinięte w koc ciało Anody. UB kupili trumnę, złożyli zwłoki i nakazali, aby pochować je jako NN. Dzięki kierownikowi owego Zakładu Pogrzebowego rodzina dowiedziała się, gdzie spoczął ich syn. Pierwszy pogrzeb odbył się 12.01.1949 r.
Rodzina dokonała ekshumacji i pochowano Anodę w grobie rodzinnym na Starych Powązkach w marcu 1949 r. Matka przypięła Janowi jego ordery Virtuti Militari i Krzyż Walecznych.
Czy po śmierci Jana miał on przeprowadzoną sekcję zwłok? Tutaj również zdania są różne. W wielkiej tajemnicy rodzina dowiedziała się, że tak, ale żadne dokumenty potwierdzające ten fakt się nie zachowały.
Droga do prawdy
Podczas pierwszej ekshumacji, w której uczestniczyła Matka – Zofia, a także nażyczona Alicja, stwierdzono, że Anoda wygląda jakby spał, a twarz i dłonie nie miały śladów obrażeń. Sekretne dane z sekcji mówiły, że miał poważne obrażenia wewnętrzne, w tym wgniecioną klatkę piersiową. W protokole jednak o tym nie wspomniano.
Ciekawy wątek w sprawie przedstawiła Leonarda Rodowicz, która od 1962 r. pracowała w Centralnym Archiwum MSW. Jej mąż Wojciech Rodowicz nie znał losów swojej warszawskiej rodziny. Gdy podczas pracy znalazła teczkę Jana Rodowicza “Anody” i powiedziała: “To pewnie ktoś z rodziny męża”. Przejrzała teczkę z informacją, że Go zastrzelono. Na drugi dzień teczka zniknęła, a Leonardę zwolniono. Może ktoś kiedyś tą teczkę odnajdzie.
W celu ustalenia prawdy, 27.04.1995 roku przeprowadzono kolejną ekshumację. Okazało się, że szczątki Jana Rodowicza, były w tak zaawansowanym stadium rozkładu, że nie udało się biegłym stwierdzić jak faktycznie wyglądała śmierć “Anody”.
“Cześć i chwała Bohaterom”
Powyższy artykuł powstał w oparciu o książkę Piotra Lipińskiego “Anoda – kamień na szańcu”,
a także na podstawie informacji pochodzących ze spaceru śladami Jana Rodowicza
zorganizowanego przez IPN.